
Jezusek z urwaną rączką
Kiedyś podczas burzliwej wymiany zdań na temat religii w szkole całkowicie zapomnieliśmy, że
jedzie z nami dziecko. Dziecko jechało i się przysłuchiwało. Po chwili włączyło się do dyskusji.
Mamusiu – nieśmiało zagadnęło – bo u nas nie we wszystkich salach jest krzyż. Na przykład w naszej jest. Ale Jezusek ma złamaną rączkę i dobrze. Gdyby nie ten gwóźdź to pewnie by się urwała i zgubiła, a tak to sobie wisi.
To był koniec naszej rozmowy, bo czy można coś dodać?

